środa, 19 listopada 2014

Guacamole, kolokwium, książki.


W październiku zaczęłam studia, zdążyłam je już 3 razy rzucić. Zupełna zmiana kierunku edukacji nie jest łatwą sprawą. ;) Przyszedł czas odnalezienia się w sytuacji i przygotowań do kolokwium z kolejnego przedmiotu, którego wykład jest czymś równie abstrakcyjnym co lot w kosmos. To może być fantastyczny czas i sposób na nauczenie się rzeczy, których nigdy by się samodzielnie nie tknęło. Znów doceniam szybkie przepisy wymagające minimum składników, a jednocześnie zawierające pakiet dobra dla organizmu. Dziś opcja na kolację, bądź czas gdy nie planujemy spotkań. W przepisie króluje czosnek :)

Guacamole


Składniki:

-dojrzałe awokado,
-sok z połowy limonki (opcjonalnie cytryny),
-1 ząbek czosnku,
-szczypta soli.

Przygotowanie:

Awokado kroimy na pół, wyrzucamy pestkę i oddzielamy miąższ od skóry. 
Sok z limonki/cytryny wyciskamy uważając na pestki.
Czosnek wyjmujemy z łupiny i kroimy na cząstki.
Wszystko razem blendujemy na gładką masę.


Z czym jeść? Z chlebem stworzy pyszną kanapkę. Z parze z nachosami będzie idealną przekąską do wieczornego filmu.




Między czytaniem o wytrzymałości metali, a liczeniem granic funkcji staram się znaleźć czas na czytanie tego co lubię. Ten tytuł pożyczyłam od znajomego kilka miesięcy temu. Książka przypadła mi do gustu na tyle, że kupiłam egzemplarz. Regularnie go pożyczam, przeszedł przez kilka rąk i zaopatrzył w rzetelne informacje głowy czytających. 



Dietę bez pszenicy dorwałam na wyprzedaży w Empiku. Nie cierpię na nietolerancję glutenu, ale z chęcią przeczytam nieco na ten temat.
"Zmysłowe życie roślin" to prezent. Początkowo zdenerwował mnie ten tytuł, gdyż nie przyjmuję do wiadomości, że marchewka, którą zjadam płacze i cierpi z tego powodu. Jednak jako mól książkowy przeczytam z ciekawości i dam znać czy warto zainteresować się tą pracą.



Nie mogłam pojechać na Poznańskie Targi Piwne, ale udało mi się poprosić dobrego człowieka o przywiezienie tej premiery.
Rokitnik to moje odkrycie sezonu. Zakochałam się w nim przy okazji wizyty w Krowarzywa i posmakowaniu soku z tego owocu. Solidnie kwaśny, tak jak lubię. 
W piwie ta kwaśność nie jest tak zauważalna jak się spodziewałam, ale mimo wszystko połączenie smaków w Muerto jest świetne. 

wtorek, 11 listopada 2014

Jesień, las i bakłażan.


Dawno nie byłam w lesie. Dziś nadarzyła się okazja, bez zastanowienia ubrałam się, zapięłam psa na smycz, spakowałam dla suni wodę i byłam gotowa do wyjścia. Kilka godzin spaceru, ostatnie sztuki grzybów wyzbierane, uciecha z dokazującego psiska. Listopad obchodzi się z nami bardzo delikatnie, w dzień nie trzeba pamiętać o rękawiczkach i czapce, poliki nie szczypią od mrozu.
Dzień flag wywieszonych przed domy, awantur w Warszawie i gęsiny. U mnie na przekór-bakłażan.




Przepis jest inspirowany recepturą Wegan Nerda, zmiany nastąpiły w związku z kłótnią z kalendarzem i zapomnieniem o zamkniętych sklepach.
Tu znajdziecie oryginał okraszony wspaniałymi zdjęciami autorki.

Składniki:

-1 bakłażan,
-1 papryka,
-1 cebula,
-1 jabłko,
-10 niewielkich pieczarek,
-3 ząbki czosnku,
-puszka pomidorów,
-2 łyżki wegańskiego miodu,
-3 czubate łyżeczki musztardy,
-0,5 łyżeczki ziarna anyżu,
-1 łyżeczka sosu sojowego,
-1 łyżeczka świeżo zgniecionego pieprzu,
-1 łyżeczka cząbru,
-odrobina natki pietruszki,
-olej do smażenia,
-50-100 ml wody.



Przygotowanie:

Kroimy bakłażana na plastry centymetrowej grubości, solimy i podsmażamy z dodatkiem oleju na dużej patelni.
W czasie smażenia bakłażana: kroimy w kostkę jabłko, w cienkie paski paprykę i cebulę, w plasterki pieczarki. Zgniatamy czosnek i pieprz.
Bakłażana zdejmujemy z patelni i odkładamy.
Na patelnię wrzucamy czosnek, chwilę później cebulę, paprykę, jabłko i pieczarki. Smażymy do lekkiego zrumienienia. 
Dodajemy miód i musztardę, smażymy mieszając przez 2-3 minuty.
Dodajemy pomidory i wodę (dozujemy ją powoli i obserwujemy czy sos nie jest za gęsty). 
Dodajemy przyprawy i delikatnie podgotowujemy sos.
Wkładamy do sosu bakłażana i gotujemy całość jeszcze przez 7-10 minut.
Po wyłożeniu porcji na talerz posypujemy ją natką pietruszki.




niedziela, 2 listopada 2014

Kluski ziemniaczane i wakacyjne szaleństwo.

 Egzaminy wszelkiej maści pozdawane. Jestem kierowcą, technikiem hotelarstwa i innymi takimi. Studia wybrane, czy słusznie to się dopiero okaże. 
Nigdy się tyle nie nauczyłam co w przeciągu ostatniego roku, nie zawsze miało to cokolwiek wspólnego z edukacją. Zdarzyło mi się przez chwilę popracować w kuchni, fajnie byłoby kiedyś do tego wrócić. 
Dziś przepis na nie najzdrowszą, ale z pewnością smaczną potrawę.



Kluski ziemniaczane
(4 porcje)

 Składniki:
-1,5 kilograma ziemniaków,
-1,5-2,5 szklanki pszennej mąki*,
-2 łyżeczki soli.

Przygotowanie:
Ziemniaki obieramy, trzemy na tarce lub traktujemy blenderem, lekko dociskamy dłonią i odsączamy jeśli jest taka potrzeba.
W dużym garnku gotujemy wodę do wrzenia, warto ją nieco osolić.
W międzyczasie wkładamy starte ziemniaki do dużej miski, solimy i dodajemy mąkę. *Ilość mąki zależy od soczystości ziemniaków i zawartości skrobi. Masa powinna być na tyle zwarta aby było możliwe formowanie klusek.
Jeśli woda się zagotuje łyżeczkami robimy kluski i delikatnie wkładamy je do wody. Odcedzamy około 5-6 minut po wypłynięciu.
Traktujemy kluski zimną wodą po czym umieszczamy je na natłuszczonej patelni i smażymy do lekkiego zrumienienia. 


Podajemy z podsmażoną kapustą lub cebulą i wędzonym tofu albo tempehem.


Jeśli szukacie inspiracji na lekką, ale ciepłą kolację to podrzucam pomysł.


Patelnia grillowa wróciła do łask.


Sól, świeżo zmielony pieprz, dodatkowo bakłażan i pomidor solidnie oberwały czosnkiem. Przeziębienia mi niestraszne. :)



Barmanowanie na czerwcowym Boskim Festiwalu. Snu mało, pracy wiele, śmiechu jeszcze więcej.
Tutaj strona wydarzenia: http://boskifest.pl/


Woodstock. Pierwszy tego typu wyjazd. Ciekawe doświadczenie.