środa, 19 listopada 2014

Guacamole, kolokwium, książki.


W październiku zaczęłam studia, zdążyłam je już 3 razy rzucić. Zupełna zmiana kierunku edukacji nie jest łatwą sprawą. ;) Przyszedł czas odnalezienia się w sytuacji i przygotowań do kolokwium z kolejnego przedmiotu, którego wykład jest czymś równie abstrakcyjnym co lot w kosmos. To może być fantastyczny czas i sposób na nauczenie się rzeczy, których nigdy by się samodzielnie nie tknęło. Znów doceniam szybkie przepisy wymagające minimum składników, a jednocześnie zawierające pakiet dobra dla organizmu. Dziś opcja na kolację, bądź czas gdy nie planujemy spotkań. W przepisie króluje czosnek :)

Guacamole


Składniki:

-dojrzałe awokado,
-sok z połowy limonki (opcjonalnie cytryny),
-1 ząbek czosnku,
-szczypta soli.

Przygotowanie:

Awokado kroimy na pół, wyrzucamy pestkę i oddzielamy miąższ od skóry. 
Sok z limonki/cytryny wyciskamy uważając na pestki.
Czosnek wyjmujemy z łupiny i kroimy na cząstki.
Wszystko razem blendujemy na gładką masę.


Z czym jeść? Z chlebem stworzy pyszną kanapkę. Z parze z nachosami będzie idealną przekąską do wieczornego filmu.




Między czytaniem o wytrzymałości metali, a liczeniem granic funkcji staram się znaleźć czas na czytanie tego co lubię. Ten tytuł pożyczyłam od znajomego kilka miesięcy temu. Książka przypadła mi do gustu na tyle, że kupiłam egzemplarz. Regularnie go pożyczam, przeszedł przez kilka rąk i zaopatrzył w rzetelne informacje głowy czytających. 



Dietę bez pszenicy dorwałam na wyprzedaży w Empiku. Nie cierpię na nietolerancję glutenu, ale z chęcią przeczytam nieco na ten temat.
"Zmysłowe życie roślin" to prezent. Początkowo zdenerwował mnie ten tytuł, gdyż nie przyjmuję do wiadomości, że marchewka, którą zjadam płacze i cierpi z tego powodu. Jednak jako mól książkowy przeczytam z ciekawości i dam znać czy warto zainteresować się tą pracą.



Nie mogłam pojechać na Poznańskie Targi Piwne, ale udało mi się poprosić dobrego człowieka o przywiezienie tej premiery.
Rokitnik to moje odkrycie sezonu. Zakochałam się w nim przy okazji wizyty w Krowarzywa i posmakowaniu soku z tego owocu. Solidnie kwaśny, tak jak lubię. 
W piwie ta kwaśność nie jest tak zauważalna jak się spodziewałam, ale mimo wszystko połączenie smaków w Muerto jest świetne. 

wtorek, 11 listopada 2014

Jesień, las i bakłażan.


Dawno nie byłam w lesie. Dziś nadarzyła się okazja, bez zastanowienia ubrałam się, zapięłam psa na smycz, spakowałam dla suni wodę i byłam gotowa do wyjścia. Kilka godzin spaceru, ostatnie sztuki grzybów wyzbierane, uciecha z dokazującego psiska. Listopad obchodzi się z nami bardzo delikatnie, w dzień nie trzeba pamiętać o rękawiczkach i czapce, poliki nie szczypią od mrozu.
Dzień flag wywieszonych przed domy, awantur w Warszawie i gęsiny. U mnie na przekór-bakłażan.




Przepis jest inspirowany recepturą Wegan Nerda, zmiany nastąpiły w związku z kłótnią z kalendarzem i zapomnieniem o zamkniętych sklepach.
Tu znajdziecie oryginał okraszony wspaniałymi zdjęciami autorki.

Składniki:

-1 bakłażan,
-1 papryka,
-1 cebula,
-1 jabłko,
-10 niewielkich pieczarek,
-3 ząbki czosnku,
-puszka pomidorów,
-2 łyżki wegańskiego miodu,
-3 czubate łyżeczki musztardy,
-0,5 łyżeczki ziarna anyżu,
-1 łyżeczka sosu sojowego,
-1 łyżeczka świeżo zgniecionego pieprzu,
-1 łyżeczka cząbru,
-odrobina natki pietruszki,
-olej do smażenia,
-50-100 ml wody.



Przygotowanie:

Kroimy bakłażana na plastry centymetrowej grubości, solimy i podsmażamy z dodatkiem oleju na dużej patelni.
W czasie smażenia bakłażana: kroimy w kostkę jabłko, w cienkie paski paprykę i cebulę, w plasterki pieczarki. Zgniatamy czosnek i pieprz.
Bakłażana zdejmujemy z patelni i odkładamy.
Na patelnię wrzucamy czosnek, chwilę później cebulę, paprykę, jabłko i pieczarki. Smażymy do lekkiego zrumienienia. 
Dodajemy miód i musztardę, smażymy mieszając przez 2-3 minuty.
Dodajemy pomidory i wodę (dozujemy ją powoli i obserwujemy czy sos nie jest za gęsty). 
Dodajemy przyprawy i delikatnie podgotowujemy sos.
Wkładamy do sosu bakłażana i gotujemy całość jeszcze przez 7-10 minut.
Po wyłożeniu porcji na talerz posypujemy ją natką pietruszki.




niedziela, 2 listopada 2014

Kluski ziemniaczane i wakacyjne szaleństwo.

 Egzaminy wszelkiej maści pozdawane. Jestem kierowcą, technikiem hotelarstwa i innymi takimi. Studia wybrane, czy słusznie to się dopiero okaże. 
Nigdy się tyle nie nauczyłam co w przeciągu ostatniego roku, nie zawsze miało to cokolwiek wspólnego z edukacją. Zdarzyło mi się przez chwilę popracować w kuchni, fajnie byłoby kiedyś do tego wrócić. 
Dziś przepis na nie najzdrowszą, ale z pewnością smaczną potrawę.



Kluski ziemniaczane
(4 porcje)

 Składniki:
-1,5 kilograma ziemniaków,
-1,5-2,5 szklanki pszennej mąki*,
-2 łyżeczki soli.

Przygotowanie:
Ziemniaki obieramy, trzemy na tarce lub traktujemy blenderem, lekko dociskamy dłonią i odsączamy jeśli jest taka potrzeba.
W dużym garnku gotujemy wodę do wrzenia, warto ją nieco osolić.
W międzyczasie wkładamy starte ziemniaki do dużej miski, solimy i dodajemy mąkę. *Ilość mąki zależy od soczystości ziemniaków i zawartości skrobi. Masa powinna być na tyle zwarta aby było możliwe formowanie klusek.
Jeśli woda się zagotuje łyżeczkami robimy kluski i delikatnie wkładamy je do wody. Odcedzamy około 5-6 minut po wypłynięciu.
Traktujemy kluski zimną wodą po czym umieszczamy je na natłuszczonej patelni i smażymy do lekkiego zrumienienia. 


Podajemy z podsmażoną kapustą lub cebulą i wędzonym tofu albo tempehem.


Jeśli szukacie inspiracji na lekką, ale ciepłą kolację to podrzucam pomysł.


Patelnia grillowa wróciła do łask.


Sól, świeżo zmielony pieprz, dodatkowo bakłażan i pomidor solidnie oberwały czosnkiem. Przeziębienia mi niestraszne. :)



Barmanowanie na czerwcowym Boskim Festiwalu. Snu mało, pracy wiele, śmiechu jeszcze więcej.
Tutaj strona wydarzenia: http://boskifest.pl/


Woodstock. Pierwszy tego typu wyjazd. Ciekawe doświadczenie.


poniedziałek, 10 marca 2014

Smaczności w Bydgoszczy.

Długo nie pisałam. Zaszło wiele zmian, inne perspektywy na przyszłość, zupełnie nowe znajomości, świeże relacje. Sto spraw na głowie, przyznam, że jedzenie poszło nieco w odstawkę. Jadam szybko-albo surowo, albo byle jak, albo wcale. Nauka do maja została rozpoczęta, obawiam się, że do tego czasu wpisy będą pojawiały się z mniejszą częstotliwością, ale później obiecuję wielki come back.

Koniec pitolenia, do rzeczy. Bydgoszcz jest jednym z tych smutnych miast, które nie posiadają stricte wege knajpy (może za wyjątkiem jadłodajni Mózg), toteż jedzenie poza domem bywa trudne. Do pewnego czasu wydawało mi się, że zjeść mogę jedynie frytki z kebabowej budy, nic bardziej mylnego. Od teraz zadbam, by co jakiś czas będą się pojawiały się wpisy z opcją wegańską z różnych miejsc.
Niektórzy są przeciwni jedzeniu w knajpach gdzie jest podawane mięso, ale chwila, spójrzmy na to inaczej-jest większa szansa na to, że osoba niebędąca na diecie roślinnej zasmakuje w jakimś specjale.

Zupełnie przez przypadek wdepnęłam dzisiaj w czasie okienka do nowego miejsca nieopodal szkoły. Kiedyś był tam lokal o mało chwytliwej nazwie "Chrupiący kurczak" wydzielający smród na połowę ulicy. Teraz jest inaczej, pachnie zachęcająco, szyld i kwiatki na schodach zwabiają.

BISTRO "NIEBO W GĘBIE"
ul. Jagiellońska 9/Konarskiego
fot. Niebo w gębie

Miła obsługa, przyjemny wystrój, klimat lunchowy, slowfood. Udało mi się trafić na nowo wprowadzoną kanapkę. Tak piszą o niej autorzy: "W jej skład wchodzi m.in. kotlet z marchewki, czerwonej cebuli, słonecznika, sezamu i pietruszki, a do tego rukola, pomidor, ogórek." 

fot. Niebo w gębie

Z mojej strony wielka pochwała. Do wyboru jest ciemne bądź jasne pieczywo, warzywa w kanapce są świeże, kotlet ciepły. Możemy wybrać sos musztardowy lub czosnkowy zrobiony z tofu (!). Oczywiście wybrałam czosnkowy, nie wiedziałam, że spotkam się z nim kiedykolwiek w Bydgoszczy. Smakował rewelacyjnie, domowo. Nie było go ani za dużo, ani za mało. Idealnie. 
Za dychę zjadłam solidne drugie śniadanie, bez wyrzutów sumienia, że niezdrowe, wręcz przeciwnie. :)

Wegetarianie znajdą 5 różnych opcji, dla wegan jest na razie tylko ta prezentowana, ale z rozmowy z właścicielem mogę zdradzić, że są plany na więcej takich cudów. 

Bistro oferuje również zupę krem, codziennie inną. Bywają czysto roślinne, jednak trzeba na bieżąco dopytywać na czym danego dnia zupa była gotowana. Ludzie, którzy tam działają mają pojęcie o tym co sprzedają i z chęcią rozwiewają wątpliwości, warto pytać.
W karcie znajdują się także świeżo wyciskane soki za kilka złotych.

Jedzenie, ludzie, lokalizacja. Dla mnie bomba, polecam.

A tu link do fejsbuka niebiańskich:
https://www.facebook.com/BistroNiebowGebie?fref=ts

niedziela, 26 stycznia 2014

Liebster award oraz niedzielny big steak.

Przeglądając co nowego dzieje się na blogu znalazłam komentarz autora bloga Wegańskie wesele o nominacji do nagrody Liebster award. Jestem blogerem raczkującym, pojęcia nie miałam o co chodzi, ale jest wyjaśnienie:

"Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za dobrze wykonaną robotę. Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cie nominował"

Do dzieła, odpowiedzi:

1 Dlaczego blog kulinarny?
Na początku swojej drogi bezmięsnej czułam się zagubiona. Nie wiedziałam jak zabrać się do rzeczy, co jeść, w jaki sposób przyrządzić. Blogi przyszły mi z pomocą, mam nadzieję, że ten również kiedyś pomoże. Druga sprawa to czerpanie przyjemności z gotowania i karmienia innych-kto przychodzi do mojego domu nie ma prawa wyjść głodny, a blog mobilizuje do szukania nowych smaków.

2. Skąd czerpiesz inspiracje?
Z tego co mam aktualnie w lodówce, ale również z rzeczy zasłyszanych, bądź zobaczonych-większość zachcianek kulinarnych wynika w moim przypadku z obserwacji. 

3. Ulubione dodatki kulinarne?
Pieprz ziołowy, papryka i imbir-pakowałabym go do wszystkiego.

4. Masz jakiś ciekawy patent kulinarny?
W tej kwestii trzymam się wytyczonych przez kobiety z mojej rodziny szlaków, niestety to głównie one zajmowały się gotowaniem.

5. Jak nauczyłeś/aś się gotować?
Rodzina chcąc odwieść mnie od diety roślinnej postanowiła zostawić mnie samą z gotowaniem. Przy tak aktywnym trybie życia początkowo nie było łatwo. Fundamentem były godziny spędzane z mamą w kuchni podczas przyrządzania posiłków w dzieciństwie. 

6. Co robisz poza gotowaniem?
Pracuję, kontynuuję edukację, jeżdżę na rowerze, czytam książki, angażuje się w niezliczoną ilość inicjatyw.

7. Gdzie chciał(a)byś pojechać?
Chciałabym poznać Polskę, dogłębnie. Z dalszych miejsc-Kuba.

8. Ulubiony film?
"Przeminęło z wiatrem"

9. Smażone czy gotowane?
Gotowane zdrowsze, ale smażone bardziej nęci. Częściej wybieram pierwszą opcję.

10. Masz jakieś ulubione danie fast foodowe?
Hot dogi z parówką sojową o smaku chilli.

11. Z którego z narzędzi kuchennych jesteś najbardziej zadowolony(a)?
Bezdyskusyjnie z blendera.

Moje pytania:
1. Czym kierujesz się dobierając składniki do dania?
2. Bez jakiego produktu nie wyobrażasz sobie życia w kuchni?
3. Książka, która najbardziej Tobą poruszyła?
4. Ulubiona pora roku i dlaczego właśnie ta?
5. Przyprawa po którą sięgasz najczęściej to?
6. Najbardziej znienawidzone danie?
7. Trzy istotne dla Ciebie przedmioty to?
8. Życie na wsi czy w mieście?
9. Najlepsze danie z ziemniaka?
10. Wyobrażasz sobie życie bez pracy?
11. Czym jest dla Ciebie luksus?

Nominowałam:

A teraz rzut niedzielny:


Drugie śniadanie: brownie na bananie i siemieniu lnianym, orzechy laskowe i włoskie, mandarynki, koktail z banana, owocu granatu, mleka roślinnego i siemienia lnianego.


 Puree z toną koperku, kapusta zasmażana z porem, big steak sojowy i sos grzybowy.

Kotlety do kupienia w sklepie Honey Pot w Bydgoszczy na Gdańskiej 32. 
Super się sprawdzą w dużej bułce. Zawsze denerwowała mnie wielkość tekturek sojowych.

Zostało 98 dni.

sobota, 25 stycznia 2014

Śniadania vol 1

Jeszcze 3 lata temu ciężko było o coś takiego jak śniadanie w moim jadłospisie. Zmieniło się, choć wcale nie na lepsze-wtedy, jak początkująca wegetarianka wpadłam w pułapkę kanapki z serem. Żyję dużo szybciej, toteż nie wyobrażam sobie, że mogłabym tak dalej jeść, pomijając już aspekt etyczny i zdrowotny-po prostu czułabym głód. Lubię ciepłe, sycące śniadania, ale dziś będzie też kilka propozycji past do rozsmarowania na razowcu.

Kuskus w gęstym sosie z soczewicy czerwonej, włoszczyzny, jabłka, chilli i bazylii.
Sos pochodzi z obiadu robionego dzień wcześniej.
Pokrojone warzywa ugotowałam, dosypałam soczewicy. Jak zgęstniało, przyprawiłam i voila.


Racuchy jabłkowe
Jabłka, mąka, mleko roślinne, woda gazowana, trochę cukru.



 Niby paprykarz
Jeśli po ugotowaniu bulionu zostaną warzywa to jest to dobry sposób na spożytkowanie ich. 
Do 3 marchwi, połowy selera i pietruszki dodałam szklankę ryżu i nieco koncentratu pomidorowego. Doprawiłam solą, pieprzem i papryką. Idealne danie śmietnik.

Pasta z białej fasoli
Świetne rozwiązanie dla leniwych. Gotujemy szklankę fasoli, blendujemy (albo mordujemy tłuczkiem do ziemniaków), doprawiamy, w moim przypadku papryka, bazylia, pieprz ziołowy i sól.
Dla bardzo leniwych-fasola z puszki też daje radę.

Twarożek ze słonecznika
Mój absolutny faworyt. Pochodzi z modyfikacji przepisu Matki Weganki i jej dziecka, przepis tyczył się śmietany słonecznikowej. Mój blender jest ułomny, zblenduje słonecznik na śmietanę, ale zazwyczaj trwa to latami. Tak kiedyś powstał twarożek.

Potrzeba:
-namoczonego słonecznika,
-nieco wody pozostałej po moczeniu,
-cytryny,
-soli, pieprzu.

Słonecznik moczymy od kilku minut, do kilku godzin-w drugim przypadku blendowanie będzie łatwiejsze, a konsystencja gładsza. W razie potrzeby dolewamy wodę z moczenia tak, by masa nie była za sucha. Porządnie zakwaszamy cytryną, doprawiamy. Super smakuje ze szczypiorkiem i rzodkiewką.

Zeszłoroczne Warsztaty D-I-Y Zmień to Sam! o weganizmie. Miałam okazję zaprezentować właśnie ten twarożek, Michał z Facet w kuchni i wege szamka zrobił pyszną sałatkę. Później poprowadził wykład o freeganiźmie, wywiązała się fajna dyskusja. W lutym powtarzamy warsztaty.

Wege smalec
Przepis, który zapoczątkował działanie bloga.

Temat śniadań przypomniał mi moment, którego najbardziej nie lubię w ciągu dnia-pobudki, wstawania. Człowiek jest zmęczony, niewyspany, poddenerwowany wizją pracowitego dnia. Właśnie dlatego zaczęłam sobie dogadzać śniadaniowo, by choć trochę zniwelować to przykre uczucie. W końcu pobudka to pierwsze wydarzenie w nowym dniu-nie może się aż tak paskudnie kojarzyć ;)


piątek, 17 stycznia 2014

Wolne.

Dwa aktywne tygodnie, weekend najbardziej. Wolny piątkowy wieczór, nic lepszego, uwierzcie. Snucie się po domu w wyciągniętych szmatach i poczucie, że nic nie goni. No z tym ostatnim kłamię, goni. Dziś rano podczas biegania w popłochu po domu uderzyła mnie myśl-co chcesz dziecino zrobić ze swoim życiem, jak je zaplanować? Kiedyś wymyślę, tymczasem żarło. 

Co się je gdy dopadnie brak czasu?
Ostatnio moje ulubione zestawy to strączek+sos, syci na długo, praktycznie samo się robi.
Tutaj fasola czerwona, kukurydza, pomidory, przecier, szczypior, chilli, kurkuma, sos sojowy.



Niezdrowy biały makaron z sosem pomidorowo-warzywnym zawekowanym latem i Soja Schnetzel. W skład sosu wchodzą: pomidory, papryka czerwona, pietruszka, marchew, cebula, sól, pieprz, bazylia i zioła prowansalskie. Uwarzyło się 6 litrów sosu.


Danie śmietnik-ziemniaki niezjedzone do obiadu mogą być częścią kolacji. 
Podukane ziemniaki, mnóstwo kurkumy, zioła prowansalskie, papryka czerwona, trochę soli. 
Uformować kulki, obtoczyć w bułce tartej, usmażyć.



 Jutro dzieją się fajne rzeczy w Bydgoszczy.
https://www.facebook.com/events/259537364201580/?ref=ts&fref=ts


Dla niefejsbukowych plan:

12:00-20:00 - kuchnia społeczna 
12:00-13:00 - pokazy vegańskiego gotowania
13:00-14:30 - film "Maksymalna Tolerowana Dawka"
14:30-15:30 - wykład o aktywizmie (Darek Gzyra ze Stowarzyszenia Empatia)
15:30-16:30 - prelekcja o vegańskich kosmetykach (kosmetyczka Anna Pietrzak)
16:30-17:30 - debata "Czy łatwo być veganinem" (prowadzi Fan z klubokawiarni 1138)
17:30-18:30 - prelekcja "Dobrostanizm versus Prawa Zwierząt" (Xavier Bayle z KOZEE Toruń)
18:30-19:30 - film "To tylko zwierzęta"
19:30-21:00 - koncert WARDROBE
21:00-02:00 - afterparty
Klubokawiarnia 1138 ul. Sienkiewicza 6

Upiekłam ciacho czekoladowe, mam zamiar ukręcić do niego jakiś krem. Ciasto z nowego przepisu, kolega po spektaklu przyniósł niesamowitego czekoladowca, postanowiłam go zweganizować.
Planuję jeszcze coś wytrawnego, ale co? Wyjdzie w praniu.


piątek, 10 stycznia 2014

Styczeń sryczeń.

Przez 7 pierwszych dni nowego miesiąca wydarzyło się więcej niż u przeciętnego obywatela w dużej części jego życia. Wszystko się ugładza, normuje. Zbieram się powoli i czekam na dalszy bieg zdarzeń. Z pomocą jak zwykle przychodzi jedzenie, bo jak wiadomo, każdy problem trzeba przejeść. 
Wracając wczoraj do domu odniosłam nieodparte wrażenie, że to już początek wiosny. W policzki nie szczypał mróz, słońce zachęcało do dłuższego spaceru z psem. Zakichana zima znów ma zamiar przybyć w lutym i spędzić z nami czas do maja, niech spada, ja nie chcę.

ZUPA ZIEMNIACZANA



Składniki:
-5 dużych ziemniaków,
-3 marchwie,
-mały seler,
-szklanka namoczonej cieciorki,
-cebula,
-przyprawy: sól, pieprz, majeranek, koperek, pieprz ziołowy.

Gar, w gar wodę, do wody cieciorkę. Jak się nieco podgotuje dorzucamy pokrojone warzywa, solimy. Gotujemy 20-30 minut. Doprawiamy. Nieco blendujemy, tak by była zawiesista ale nie za mocno, żeby można było coś pogryźć. JEMY!

Na ciężki czas idealnym rozwiązaniem jest pizza. Pewien dobry człowiek przyszedł, ukulał ciasto, usadził i dał do przygotowania dodatki. Podniósł na duchu. Nawet przepis na ciasto podał. Najlepszy brat na ziemi.

PIZZA


Składniki:

CIASTO
-3 szklanki mąki,
-małe drożdże,
-szklanka ciepłej wody.
-sól, cukier,
-trochę miłości.

SOS na ciasto:
-przecier pomidorowy,
-odrobina wody,
-bazylia,
-zioła prowansalskie,
-czosnek,
-szczypiorek: cebulowy i czosnkowy,
-pieprz, sól

DODATKI:
Wedle uznania, my daliśmy:
-2 pomidory,
-paprykę zieloną,
-opakowanie oliwek,
-puszkę kukurydzy,
-kilka ogórków konserwowych





Wykonanie:
Pokruszone drożdże wrzucamy do ciepłej wody z odrobiną cukru, niech sobie popracują. Do miski wsypujemy mąkę, dosalamy. W czasie kiedy drożdże robią swoje możemy zrobić sos-połączyć wszystkie składniki ze sobą i odstawić. Odstawiamy sos, bierzemy się za ciasto. Do miski z mąką wlewamy miksturę drożdżową, ugniatamy, wyrabiamy, jeśli trzeba podsypujemy mąką. Wyrobione ciasto wkładamy do zasypanego mąką naczynia, nakrywamy ściereczką i kładziemy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia.  W czasie kiedy ciacho rośnie możemy pokroić dodatki. 
Wyrośnięte ciasto rozwałkowujemy na polanej olejem i posypanej mąką blaszce. Łyżką mażemy sosem po cieście, rzucamy dodatki (część pakujemy do ust). Posypujemy ulubionymi przyprawami i sru do piekarnika. 




Rozkład jazdy na weekend:

PIĄTEK 20:30
Stand-Up w klubokawiarni1138


SOBOTA 18:00 oraz 20:30 
NIEDZIELA 18:00
Spektakl "Skąpo" Teatr Polski w Bydgoszczy

Może w międzyczasie uda się jeszcze wpaść na Zamieniadę do MCK-u
SOBOTA od 15:00


Jeszcze pobiegnę na studniówkę, a później już chyba tylko zdechnę :)

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Migawka grudniowo-świąteczna.

W grudniu umiłowałam na nowo kluchy wszelkiej maści, kapustę kiszoną również. Katowałam w nieskończoność w różnych konfiguracjach, ot kolejna zachcianka. To był całkiem niezły czas pod kątem żywieniowym, jadłam codziennie obiad. Oto kilka z nich:

Brązowy ryż, boczniak, zasmażana kapusta z czerwoną cebulą i przyprawami. Surówka ze wszystkiego.


Znów brązowy ryż, znów kapucha. Tym razem kotlet z ciecierzycy i ogór na dokładkę.


Niewyjściowe kopytka z pieczarkami, porem i cebulą.


Kopytka w sosie pomidorowo-paprykowym z falafelami i miksem sałat.


ŚWIĘTA:

Przepisów nie będę zamieszczać, bo są na każdym blogu, nic nowatorskiego nie wydumałam, poleciałam tradycyjnie.

Stół świąteczny.


Soja po grecku. Zjadłam tyle, że wystarczy mi do przyszłego roku. Inspirowałam się puszkowym przepisem.


Bigos. Ze śliwką, słonecznikiem i podarowanym Soja Schnetzel.


 Tofu a`la śledź. Ściągałam od WeganNerda.


 Soja w zalewie pomidorowej.
Zmieniłam proporcje, bo dali jak na kompanie wojska polskiego.




Jedyny samodzielny twór.

CIASTECZKA ORZECHOWE

Składniki:
-pół szklanki orzechów laskowych,
-szklanka orzechów,
-szklanka mleka sojowego,
-odrobina margaryny roślinnej,
-1/2 lub 3/4 szklanki cukru trzcinowego,
-mąka (ilość taka by ciasto było zwarte),
-wanilia.

Orzechy zmielić, zmieszać wszystko razem. Wysypać blaszkę mąką i piec. Piec aż staną się rumiane.



 Futrzaste zwierze i odwieczna zagadka, gdzie łeb, a gdzie zad.