Dawno nie byłam w lesie. Dziś nadarzyła się okazja, bez zastanowienia ubrałam się, zapięłam psa na smycz, spakowałam dla suni wodę i byłam gotowa do wyjścia. Kilka godzin spaceru, ostatnie sztuki grzybów wyzbierane, uciecha z dokazującego psiska. Listopad obchodzi się z nami bardzo delikatnie, w dzień nie trzeba pamiętać o rękawiczkach i czapce, poliki nie szczypią od mrozu.
Dzień flag wywieszonych przed domy, awantur w Warszawie i gęsiny. U mnie na przekór-bakłażan.
Przepis jest inspirowany recepturą Wegan Nerda, zmiany nastąpiły w związku z kłótnią z kalendarzem i zapomnieniem o zamkniętych sklepach.
Składniki:
-1 bakłażan,
-1 papryka,
-1 cebula,
-1 jabłko,
-10 niewielkich pieczarek,
-3 ząbki czosnku,
-puszka pomidorów,
-2 łyżki wegańskiego miodu,
-3 czubate łyżeczki musztardy,
-0,5 łyżeczki ziarna anyżu,
-1 łyżeczka sosu sojowego,
-1 łyżeczka świeżo zgniecionego pieprzu,
-1 łyżeczka cząbru,
-odrobina natki pietruszki,
-olej do smażenia,
-50-100 ml wody.
Przygotowanie:
Kroimy bakłażana na plastry centymetrowej grubości, solimy i podsmażamy z dodatkiem oleju na dużej patelni.
W czasie smażenia bakłażana: kroimy w kostkę jabłko, w cienkie paski paprykę i cebulę, w plasterki pieczarki. Zgniatamy czosnek i pieprz.
Bakłażana zdejmujemy z patelni i odkładamy.
Na patelnię wrzucamy czosnek, chwilę później cebulę, paprykę, jabłko i pieczarki. Smażymy do lekkiego zrumienienia.
Dodajemy miód i musztardę, smażymy mieszając przez 2-3 minuty.
Dodajemy pomidory i wodę (dozujemy ją powoli i obserwujemy czy sos nie jest za gęsty).
Dodajemy przyprawy i delikatnie podgotowujemy sos.
Wkładamy do sosu bakłażana i gotujemy całość jeszcze przez 7-10 minut.
Po wyłożeniu porcji na talerz posypujemy ją natką pietruszki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz