piątek, 13 grudnia 2013

Kryzys kuchnia vol 2. Jesienna karma.

Wiem, że to cebulaszcze ale dobija mnie jesień. Szlag mnie trafia na myśl o tym, że codziennie kiedy wstaje (przed 7 lub przed 6) jest ciemno jak w dupie. Słońce za oknem zazwyczaj dopomaga niewyspanemu ciału w zwlekaniu się z łóżka, teraz mogę sobie co najwyżej lampę włączyć. Ilość szmat jaką trzeba na siebie narzucić aby uzyskać komfort termiczny zwiększa się niepokojąco. Nie ma już opcji na zestaw: majtki, sukienka, jakiś but albo dwa. W ciepłe miesiące łatwiej walczyć z chaosem w głowie, po prostu stwierdzasz: okej, jest do dupy ale w sumie to trawa jest zielona, ptaki śpiewają, słońce świeci milion godzin na dobę, a nocą można otworzyć okno na oścież i posłuchać świerszczowego koncertu, jest lżej.

Ulżyło. Kończę smrodzić. Czas na jedzenie.
Jestem człowiekiem z zachciankami kulinarnymi. Mam w głowie daną rzecz i będzie za mną tak długo "chodzić" dopóki jej nie zeżrę.
Tak gwałcił mnie makaron z Rong Vang. Panowie Wietnamczycy robią go obłędnie. Skład jest nieziemsko prosty: makaron (sojowy?) i warzywa ale cała magia tkwi w przyprawach.
Jako że budżet był napięty jak struna nie było mowy o wypadzie do knajpy. Trzeba było pokombinować samemu i to z dostępnych w domu składników. Smakowało dobrze, choć do ichniego dania nie przystaje niczym, ewentualnie słowem makaron. Miało zahaczać o orientalizm, tyle wystarczyło.


MAKARON "PIĘĆ SMAKÓW"


Składniki:
-makaron (taki jaki jest w szafce),
-kilka pieczarek,
-smutny kawałek brokuła,
-marchew,
-kawałek kalafiora,
-jabłko,
-sezam,
-przyprawa pięć smaków, pieprz czarny, pieprz ziołowy, sól, sos sojowy i imbir(dałam świeży).

Wykonanie:
Warzywa i owoc myjemy, kroimy na małe cząstki. Do małego garnka wlewamy trochę wody, wrzucamy różyczki brokuła i kalafiora (jak najmniejsze), dorzucamy marchew. Na patelni podsmażamy pieczarki i jabłko, dodajemy sezam. Jak warzywa w garnku nieco zmiękną to zawartość patelni w nim umieszczamy, przyprawiamy, zaciągamy i voila jest sos. W tzw. międzyczasie można ugotować makaron.
Do makaronu zrobiłam surówkę resztkową: kapusta pekińska, por, nać pietruszki, oliwa, sok z cytryny, sól, pieprz.

Na zdjęciu Luna-jak widać dzieciak zaaprobował wyrób.

Widząc jej rozczochranie przypominam sobie sytuację z sierpniowego wypadu nad jezioro. Spacerowałyśmy z Luną przy brzegu, bawiła się obok nas dziewczynka. W pewnym momencie mała zołza rzekła do swej mamy: "Mamo, zobacz ten piesek ma włosy jak jego Pani". Dziecko przeżyło.


Kolejne danie świadczące o zerze na koncie.

NALEŚNIKI Z SOCZEWICĄ


Składniki i wykonanie:

FARSZ:
-czerwona soczewica, 
-cebula,
-papryka,
-przyprawy: pieprz, sól, papryka słodka.

Do niewielkiej ilości wrzącej wody wsypać potrzebną ilość soczewicy, na patelni podsmażyć cebulę i paprykę, umieścić ją w soczewicy, doprawić.

NALEŚNIKI:
-woda gazowana,
-mąka,
-nieco soli.

Mieszamy wszystko razem, smażymy.
Filozofii nie ma, proporcji jak zwykle nie podam, bo od kilku lat robię "na oko", następnym razem sprawdzę jak to wychodzi w systemie szklankowym. W każdym razie ciasto ma być nieco gęste, jak standardowe naleśnikowe i spokojnie z takich składników wychodzą świetne naleśniory.

SURÓWKA:
-ogórek kiszony,
-papryka zielona,
-kapusta pekińska,
-mnóstwo naci pietruszki,
-czerwona cebula.

Umyć, pokroić, położyć na talerz.

Obiad odbębniony. Na naleśnikach pyszni się kapusta z grzybami i cebulką, która to miała wylądować w pierogach ale nie zdążyła, żadna strata.


BANANOWIEC

Robiony sporo czasu temu ale pasuje do idei taniości. Ten jest wykonany "na bogato", dostało mu się aronią i polewą z czekolady ale i bez tego jest smaczny. Z tego co pamiętam przepis wyciągnęłam kilka lat temu od znajomej ale nie dam za to głowy.

Składniki:
-4 dojrzałe banany,
-niepełna łyżka sody,
-pół szklanki cukru albo innego osładzacza,
-2 szklanki mąki,
-pół szklanki oleju
-cynamon.

Wykonanie:
Banany rozgnieść na jednolitą masę, dodać sodę, cukier, olej i cynamon na koniec wsypać mąkę. Wymieszać/zmiksować, przelać do wcześniej natłuszczonej blachy i włożyć do piekarnika nastawionego na 180/200 stopni na około godzinę


Fajny jest o tyle, że można go dowolnie modyfikować, dosypać kakao, budyniu, przyprawy korzennej, co kto lubi. No i banany skipowe się zużywają ale o tym już chyba kiedyś wspominałam.

Jaffe dobrze komponuje się z kawą podrasowaną kardamonem i anyżem oraz stertą papierów piętrzącą się na biurku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz